Może już tylko najstarsi ciechanowianie lub pasjonaci historii pamiętają co wydarzyło się 3 lipca 1944roku. Tak naprawdę ten tragiczny mord od lat został wyparty z pamięci mieszkańców miasta. Wszyscy jakby zapomnieli.
Trzeba pamiętać, nie tylko o datach zapisanych w kalendarzu, ale też o datach tragicznych dla losów Ciechanowa oraz jego mieszkańców. Przypomnijmy, wg wspomnień osób, które pamiętały tę okrutną zbrodnię była to egzekucja, która stanowiła akt zbiorowej odpowiedzialności za zastrzelenie niemieckiego ogrodnika w Pęchcinie. Ludzi zatrzymywano podczas łapanek, byli oni wyciągani z domów, chwytani w drodze do pracy w niemieckich firmach. W sumie zatrzymano ponad 130 osób, z których niektórzy zginęli w Pomiechówku, w Działdowie a większość w Sztuthoffie. Była to największa zemsta Niemców.
Podlich tak nazywał się niemiecki ogrodnik. Posiadał on szklarnie, w których zatrudniał Polaków. Mówili o nim, że był dobrym pracodawcą. Nikt nie wypowiadał się w sposób negatywny. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, kto był sprawcą mordu na niemieckim ogrodniku. Jednak mieszkańcy miasta jak i Gestapo wskazywali na młodego Michała Gwiazdowicza. Ponadto miejscowi przypisali mu śmierć niewinnych ludzi, którzy 3 lipca 1944 roku zostali rozstrzelani na Śmiecinie.
– Mama opowiadała mi, że Niemcy ustawiali ich nad dołem dziesiątkami i strzelali… Wpadali oni do dołu wcześniej wykopanego przez wezwanych z pobliskich wsi mężczyzn. Kiedy dowiedziała się o egzekucji mojego taty natychmiast tam pobiegała. Mówiła nam, że gdy już tam dotarła byli zasypani, a ziemia się ruszała – opowiada Pani Anna Bonisławska, córka jednego z zamordowanych Czesława Groszka.
Po kilku miesiącach od egzekucji (lutym 1945 roku) zwłoki zabitych wówczas ludzi zostały przeniesione na cmentarz przy ul. Płońskiej. Po ekshumacji w 1972 roku część prochów została przeniesiona do kwatery wojennej na cmentarzu komunalnym, lub do rodzinnych grobów. Dlatego nazwiska wówczas pomordowanych niejednokrotnie znajdują się nawet na trzech grobach.
Miejsce ich śmierci do roku 1998 upamiętniała tablica umieszczona w żwirowni. Została ona wymieniona na nową przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej i umieszczona w kościele Matki Bożej Fatimskiej w Ciechanowie. Znajdują się tam nazwiska trzydziestu mężczyzn. Jak ustaliliśmy była to ostatnia oficjalna uroczystość, poświęcona pomordowanym.
W latach 90-tych władze miasta sprzedały tę działkę osobie prywatnej w związku z zamiarem innego zagospodarowania terenu. A o dramatycznej rocznicy wszyscy zapomnieli łącznie z władzami miasta.
– Miałam 2 lata, kiedy straciłam ojca. Nigdy go nie poznałam. Pamiętam go jedynie z opowiadań. Bardzo mi go brakowało. Mama wychowywała naszą trójkę sama. Było jej bardzo ciężko, jednak nigdy nie pozwoliła nam, aby pamięć o ojcu zamarła. Mam kilka pamiątek po nim. Potem przekażę je moim dzieciom i wnukom. Jest to zeszyt z nutami. Tata pięknie grał na skrzypcach. Był samoukiem. Została się jeszcze brzytwa i drewniana papierośnica. Są jeszcze pieniądze, które miał ukryte w bucie, starannie złożone. Jest to kilkaset złotych. Wczoraj byłam na jego grobie i znów zapaliłam świeczkę – opowiada wzruszona Pani Anna.
– To bardzo przykre, że nie o wszystkich, którzy zginęli z rąk okupanta się tak samo pamięta. Każda zbrodnia dokonana na Polakach jest tak samo straszna i okrutna. Nie ma ofiar ważnych i mniej ważnych. O wszystkich powinniśmy w jednakowy sposób pamiętać i oddawać im należyty hołd. Pozostaje mieć nadzieję… – mówi Julia prawnuczka jednej z ofiar.
Lata mijają, a pamiętających jest chyba coraz mniej. O tej okrutniej zbrodni nie zapomniały już chyba tylko rodziny ofiar. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że pamięć o tych ofiarach nie pójdzie w zapomnienie. Pozostaje mieć nadzieję, że za jakiś czas może z okazji 80 rocznicy w kościele zostanie chociaż odprawiona msza św. w intencji pomordowanych.
Mil.